Liczba wyświetleń

poniedziałek, 3 września 2012

Rozdział 1 - 'To jest życie ono nigdy nie będzie proste i przyjemne'

Otworzyłam oczy i przeciągnęłam się mrucząc przy tym zupełnie jak kotek. Wyjęłam spod poduszki telefon i spojrzałam na jego wyświetlacz: 11:06. Usiadłam na krawędzi łóżka i wsunęłam nogi w kapcie. Zeszłam na dół i weszłam do kuchni w której spotkałam Jeny.
- Witaj Marisso, co chciałabyś dostać na śniadanie? - zapytała uśmiechnięta.
- Zdam się na ciebie - powiedziałam i puściłam jej oczko.
Nalałam sobie soku do szklanki i usiadłam przy wysepce kuchennej. Przekręciłam głowę i spojrzałam na kalendarz wiszący koło drzwi. Dziś czwartek. Dwa dni do moich urodzin. Westchnęłam głęboko i upiłam łyk soku. Po chwili Jeny położyła przede mną talerz na którym dwa jajka i pare kawałków bekony układały się w uśmiechniętą minkę. Posłałam jej najprzyjaźniejszy uśmiech na jaki było mnie stać i zabrałam się za jedzenie śniadania.
- Jakieś plany na dziś? - zapytała moja opiekunka.
- Raczej nie - wzruszyłam ramionami. - Wiesz może kiedy rodzice wrócą?
Uśmiech zniknął z jej twarzy i nie musiała nic więcej mówić. Wiedziałam że nie wrócą w najbliższym czasie a na pewno nie zdążą na moje urodziny. Nie przejęłam się tym za bardzo bo nie był to pierwszy raz kiedy praca jest ważniejsza ode mnie. Dokończyłam posiłek i podziękowałam za niego. Wróciłam do mojego pokoju a następnie weszłam do garderoby. Moja stylista przygotował na dzisiejszy dzień dla mnie klasyczne fioletowe rurki, obszerną bluzkę z motywem kota, torebkę od Valentina a także kremowe baletki. Cieszę się że Christina (stylistka) ma podobny gust do mnie. Zawsze wie co w trawie piszczy i umie połączyć to z ciekawymi wzorami, kolorami a także dopasować to do mojego stylu. Zabrałam przygotowany zestaw do łazienki gdzie doprowadziłam się do porządku. Gotowa opuściłam dom podążając do ogrodu.
Usadowiłam się na jednym z leżaków i otworzyłam laptopa którego przed chwilą zabrałam z mojego pokoju. Zalogowałam się na Twittera gdzie aż huczało od plotek na temat niejakiego zespołu One Direction. Lubiłam chłopaków, grali spoko muzę która wpadała w ucho ale niektóre ich fanki naprawdę miały nierówno pod sufitem. Gdy tak czytałam plotki w których pisało jakie to numery dziewczyny wyprawiały. Że wchodziły do hotelów zamieszkiwanych aktualnie przez chłopaków, że ignorowały ochronę próbując dostać się do ich najbliższego otoczenia. Dla mnie było to nienormalne. Przecież Zayn, Harry, Niall, Liam i Louis to też ludzie. Potrzebują swobody i wolności a nie ciągłego monitoringu.
Weszłam w pierwszą lepszą fanowską stronę poświęconą im i z każdym wyrazem napisanym tam śmiać mi się chciało coraz bardziej. 'Niall i Louis właśnie wyszli do sklepu' , 'Kupują żelki' , 'Zapłacili i wracają do studia'. Skąd oni to wszystko wiedzą? Pracują w CIA lub w FBI?!
Dobra nieważne. Nie moja sprawa. Wyłączyłam jedną z kart i zajrzałam w interreakcje. Mnóstwo próśb o follow back i takie tam. Follownęłam parę ludzi i przeszłam na stronę główną. Głównym tematem było 'zerwanie Louis'a i Eleanor'. Które jak się dowiedziałam było jednym wielkim kłamstwem. Nie miałam pojęcia dlaczego ludzie tak jej nienawidzą. W ogóle jak można oceniać człowieka którego się nie zna? Nie wiem, jest to dla mnie co najmniej dziwne.
Wyrzuciłam te myśli z mojej głowy i zamknęłam laptopa. Sięgnęłam po telefon i spojrzałam na wyświetlacz: 15:18. Ale ten czas pędzi.
- Jeny mogłabyś przygotować mi koktajl truskawkowy? - krzyknęłam w głąb domu.
- Oczywiście.
Odłożyłam laptopa na stolik obok i wstałam z leżaka. Usiadłam na huśtawce i podciągnęłam nogi pod brodę. Ponownie sięgnęłam po telefon i wykręciłam numer do mamy. Jeden sygnał, dwa sygnały, trzy no i poczta. Jak zwykle.
- Cześć mamo chciałam zapytać się czy zdążycie na moje urodziny, Jeny mówiła że nie ale może dalibyście radę, co? Naprawdę mi na tym zależy i chciałabym żebyście byli na moich osiemnastych urodzinach - odczekałam chwilę myśląc co by więcej powiedzieć ale gdy poczułam że moje oczy robią się wilgotne rozłączyłam się i wybuchłam płaczem.
Tak bardzo chciałam żeby tu byli. Tęskniłam za nimi. Nie wiem kiedy któreś z nich kiedykolwiek powiedziało że mnie kocha. Nigdy tego nie usłyszałam. Zazdroszcze innym nastolatkom że mają kochających rodziców którzy wskoczyli by za nimi w ogień, że mają na kim polegać i na kogo liczyć. Ja mogłam o tym jedynie marzyć.
Poczułam że ktoś obejmuje mnie ramieniem. Wiedziałam że to Jeny. Wtuliłam się w jej ramie nadal gorzko płacząc. Pogłaskała mnie po plecach próbując mnie uspokoić.
- Cssiii, Marissa oni na pewno chcą tu teraz być ale los nie zawsze sprzyja choćbyśmy nie wiadomo jak bardzo tego chcieli. Twoi rodzice bardzo cię kochają...
- Nie! - wstałam gwałtownie. - Oni mnie nie kochają. Jakby kochali byliby tu teraz ze mną! - krzyknęłam i wbiegłam do domu.
Weszłam do mojego pokoju trzaskając drzwiami. Rzuciłam się na łóżko by po raz kolejny dać upust emocjom. Na łóżko wskoczyła moja ukochana kotka - Fiona. Usiadłam biorąc kota na ręce. Wpatrując się w ściane na przeciwko głaskałam ją po grzbiecie. Wiedziałam że źle postąpiłam krzycząc na Jeny. Ona nie jest tu niczemu winna. Tylko ja. Może gdybym starała się jakoś bardziej zatrzymać ich w domu nie czułabym się w tym momencie taka samotna. Siedziałabym być może teraz w salonie oglądając razem z rodzicami komedie lub jeżdżąć razem z mamą konno. Nie wiem. Mogę tylko się domyślać lub marzyć.
Sięgnęłam pod łóżko i wyjęłam spod niego stary album. Przejechałam dłonią po wygredarowanym napisie: We will always love you (Zawsze będziemy cię kochać). Nie dotrzymali słowa. Otworzyłam album a na pierwszej stronie zobaczyłam zdjęcie przedstawiające moją mamę, mojego tatę i mnie zaraz po urodzeniu. Byli tacy szczęśliwi. Patrzyli się na siebie z miłością i czułością. Nie tak jak dziś. Czasami mam wrażenie że są ze sobą tylko ze względu na mnie. Ale to nie prawda bo przecież ja ich nie obchodzę, prawda?
Przewróciłam kartkę oglądając zdjęcia. Pierwsza kąpiel, pierwsze kroki, pierwsze urodziny... Niestety nie dojechałam nawet do połowy bo zdjęcie w albumie skończyły się na trzech latach. Czyli zaraz gdy przeprowadziliśmy się do Nowego Jorku. Żałowałam że nie mam więcej zdjęć z mojego dzieciństwa. Nie wiem jakim byłam dzieckiem. Moje wspomnienia to tylko urywki. Fragmenty niektórych momentów w życiu. Zazwyczaj były one same smutne.
Jedno z nich przedstawiało małą dziewczynkę stojącą na schodach z misiem. Była cała zapłakana. Jej rodzice właśnie wychodzili. Nawet na nią nie spojrzeli. Drzwi zamknęły się a ona nadal stała tam z nadzieją że wrócą. Nie wrócili. Tą dziewczynką byłam ja. Bezbronną która nic nie mogła poradzić na to że została odtrącona i niechciana. Być może moi rodzice nie dali sobie rady z rolą jaką jest rodzicielstwo. Rodzicami zostali jako bardzo młodzi ludzie. Mieli po 19 lat. Nie byli gotowi. Próbowali stworzyć rodzinę ale nie za bardzo im to wychodziło. Wciągnęli się w wir pracy ignorując dziecko. Chcieli żebym stała się niewidzialna. Niewidzialna dla nich. Zebym zniknęła a tym samym żeby zniknął ich największy problem. Nie każdy ma idealne życie. Tak bywa.
Podniosłam wzrok na zegar wiszący na ścianie: 18:18. Nigdy nie udało mi się trafić na taką godzinę. Zamknęłam oczy i pomyślałam życzenie: Chcę żeby moje życie stało się lepsze. Mam nadzieje że się spełni.
Wstałam z łóżka i łapiąc po drodze piżamę weszłam do łazienki. Wiem że jest wcześnie ale chciałam trochę odpocząć. Zmyłam makijaż, zdjęłam biżuterię i przebrałam się. Zeszłam do kuchni gdzie spotkałam Jeny. Podeszłam do niej niepewnie i rzuciłam się jej na szyję. Zaskoczona kobieta przytuliła mnie a ja wydukałam:
- Przepraszam.
- Nic się nie stało. Rozumiem że teraz może być ci ciężko ale musimy sobie z tym poradzić.
- Wiem, tyle że to nie jest takie łatwe.
- To jest życie ono nigdy nie będzie proste i przyjemne - pogłaskała mnie po głowie. - Inaczej nie nazywałoby się życiem.
Uśmiechnęłam się do niej smutno. Wiedziałam że ma rację. Zawsze miała. Dawała mi dobre rady odkąd pamiętam. Za to byłam jej ogromnie wdzięczna.
- A teraz chodź obejrzymy jakiś film - zaproponowała Jeny.
- Okej, ale ja wybieram.
- Dobra, to ty wybierz a ja przygotuje przekąski.
Weszłam do salonu i od razu podeszłam do szafy z filmami. Przejechałam palcem po grzbietach pudełek i zatrzymałam się na jednym z moich ulubionych filmów - 'Och Życie'. Wsunęłam płytę do odtwarzacza i usiadłam na kanapie przykrywając się kocem. Po chwili dołączyła do mnie moja opiekunka niosąc tace pełną smakołyków. Chwyciłam jednego żelka i z zaciekawieniem zaczęłam oglądać film.


~*~
1 rozdział jest jaki jest każdy widzi xD Co sądzicie? Pierwszy dzień z życia Marissy. Jej historia na początku nie będzie usłana różami. Będzie ciężko a czasami wręcz tragicznie dowiecie się tego w następnych rozdziałach :D Proszę piszcie co sądzicie i jeśli Wam się spodoba polecajcie dalej :D Mam tylko taką jedną małą prośbę: osoby które to czytają niech dodadzą się do obserwatorów, chciałabym się dowiedzieć ile Was jest :) Dziękuje i pozdrawiam: Agata - @horalek4ever.
Aha na dole jest lista osób które mam powiadamiać na Twitterze o nowych rozdziałach. Jeśli kogoś z Was nie ma napiszcie w komentarzu a na pewno dodam ;D Powiadamiam też na gg ;)

7 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, piszesz coraz lepiej aż chce się czytać *o* Uwielbiam takie historie, w których jest dużo smutnych momentów. Znając Ciebie, drugi rozdział będzie tak samo, a może i bardziej ciekawy niż ten.

    Zaraz tylko dodam bloga do obserwowanych tak jak prosiłaś i będę się cieszyć, że jestem ogłoszona Twoją najwierniejszą fanką (:

    @MajaMichalska

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie piszesz :) Podoba mi się to, jak wszystko opisujesz i słówka się nie powtarzają. W którym rozdziale pojawią się chłopcy? ;>
    Kina ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Moim zdaniem zapowiada się bardzo ciekawie ;) Czekam na kolejne ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Super, czekam na następne ;) mój tt: @real_ania_xoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie się zaczyna ;) Dopiero przypadkowo trafiłam tutaj, na Twojego bloga, ale będę czytać dalej ;)
    http://one-direction-opowiadanie-i-inne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  6. Suuuuuuuuuupeeeeeeeeeerrrrrrrr rozdział! Zapowiada się ciekawie :D

    OdpowiedzUsuń