Liczba wyświetleń

poniedziałek, 4 marca 2013

Rozdział 20 - 'Cześć Harry'

Rodzice nie mieli nic przeciwko wyjazdowi razem z Justin'em. Bardzo mu ufali i wiedzieli że przy nim nie stanie się mi krzywda. 
Następnego ranka zaraz po przebudzeniu pierwszą rzeczą którą zrobiłam było spakowanie się. Jako że nie miałam wczoraj na to czasu postanowiłam zrobić to dziś. Z garderoby wyjęłam walizki i spakowałam do nich jakąś część mojej garderoby. Do Londynu miałam lecieć na trzy dni i w tym czasie mieszkać u cioci Lou. Ona nie miała nic przeciwko i z wielką radością zgodziła się mnie przyjąć pod swój dach. Uważała, że powinnam powiedzieć rodzicom o konkretnym powodzie mojego wyjazdu, jednak gdy wyjaśniłam jej całą sytuację zrozumiała mnie i obiecała kryć. Ona jest na serio fantastyczną kobietą. Mimo iż dzieli nas parę lat różnicy mam wrażenie że jesteśmy w tym samym wieku. 
Zapakowane walizki odstawiłam pod drzwi i poszłam do łazienki. Po wzięciu szybkiego prysznica ubrałam się w długie, czerwone rurki, krótką, koszulkę z jakimś nadrukiem i białe wysokie Conversy. Narzuciłam jeszcze na siebie jeansową koszulę i byłam gotowa. Włosy jedynie lekko zakręciłam, tak aby swobodnie opadały na ramiona. Rzęsy musnęłam tuszem a nad ich górną linią namalowałam kreskę eyeliner'em. Jeszcze tylko cienka warstwa arbuzowego błyszczyka i mój makijaż skończony. 
Wyszłam z łazienki i razem z walizkami zeszłam na dół. Postawiłam je w korytarzu i głośno wzdychając weszłam do kuchni. Tam na stole czekał na mnie omlet i porcja owoców. Uśmiechnięta usiadłam przy stole i zabrałam się za jedzenie uprzednio witając się z Michael'em.
- Gdzie Justin? - zapytałam jednak mężczyzna nie odpowiedział bo w pomieszczeniu pojawił się mój przyjaciel. - Oo, o wilku mowa - dodałam i pocałowałam chłopaka w policzek.
Out in Glendale
 
G-Star Raw by Marc Newson: Printed Galaxy Hooded Sweatshirt $170
Android Homme: Propulsion 2.5 Shoes $220
 
jadore-lamodeJustin był dziś ubrany w granatowe hoodie, bordowe skejty, tego samego koloru czapkę oraz spodnie z obniżonym krokiem. Przez szlufkę spodni przewieszonego miał psa na breloczku. 
Chłopak usiadł przy stole a pan Michael od razu podstawił mu pod nos śniadanie. 
- Jak się spało? - zapytałam.
- Świetnie, a tobie? 
- Też - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się a on to odwzajemnił. - Na którą mamy samolot? 
- Na jedenastą - odparł brązowowłosy a ja odruchowo spojrzałam na zegar. 
Była dziesiąta siedemnaście. W myślach obliczałam czas dojazdu, czas odprawy, zajęcie miejsc i inne sprawy związane z wylotem. 
- Za jakieś trzy minuty musimy wyjeżdżać - powiedziałam spoglądając uważnie na chłopaka.
- Aż za trzy? - zapytał z niedowierzaniem, na co ja jedynie pokiwałam twierdząco głową.
- Jak pojedziemy później to spóźnimy się na samolot, więc dojadaj tego omleta bo już straciliśmy dwadzieścia sekund na tą rozmowę.
Dwie i pół minuty później siedzieliśmy już w samochodzie jadąc w stronę lotniska. Przez całą drogę milczeliśmy. Nie była to jednak uciążliwa cisza. Każde z nas zajęło się swoimi sprawami i po półgodzinie byliśmy na miejscu. 
Przez wielkie szklane drzwi weszliśmy do środka. Justin poszedł odebrać nasze bilety a ja usiadłam na jednym z wielu plastikowych krzeseł ustawionych równo pod oknami. 
Nie miałam jakiegoś konkretnego planu co zrobić gdy już będę w Londynie. Miałam po prostu nadzieję że jakiś plan mnie nawiedzi gdy będę już na miejscu. Jeśli nie, pójdę na żywioł.
- Mam bilety - oznajmił Jus sprowadzając mnie tym samym na ziemie. 
- Tak, tak, już idę - powiedziałam i skierowaliśmy się w stronę odprawy. 
Równo o jedenastej siedzieliśmy w samolocie na naszych miejscach oczekując na start samolotu. Tą wielką maszyną leciałam jeden raz. W wieku trzech lat kiedy to rodzice postanowili przeprowadzić się z Los Angeles do Nowego Jorku. Nie bałam się wtedy więc teraz też nie powinnam, nie?

Po parunastu godzinach lotu byliśmy w Londynie. Nie było tak źle. Powiem więcej, naprawdę polubiłam samoloty. Czuję, że będzie to mój ulubiony środek transportu. 
Wyszliśmy z lotniska i od razu przywitała nas niezbyt ciekawa pogoda. Niebo było przysłonięte ciemnymi chmurami a włosy rozwiewał mi mocny wiatr. Myślałam że te historie o okropnej brytyjskiej aurze to tylko plotki a teraz na własnej skórze przekonałam się że to prawda.
Szybko wsiedliśmy do czarnej limuzyny, która nie wiem jakim sposobem znalazła się pod lotniskiem. Justin mimo moich próśb aby leciał do Niemiec upierał się żeby dowieźć mnie do ciotki całą i zdrową. On faktycznie jest niezastąpiony.
- I pamiętaj - zaczął gdy zatrzymaliśmy się pod domem siostry mojej mamy - zadzwoń do mnie jak najszybciej. Chcę być na bieżąco z tą sprawą - powiedział i uśmiechnął się lekko.
- Będziesz pierwszą osobą, która się dowie, obiecuję - odparłam i przytuliłam mocno chłopaka do siebie. - Daj czadu na koncercie w Berlinie. Pozdrów Beliebers.
Brunet cicho się zaśmiał.
- Pozdrowię.
Ostatni raz pocałowałam go w policzek i razem z moimi walizkami ruszyłam w stronę drzwi do domu Lou.
- Pa Justin! - krzyknęłam za moim przyjacielem.
- Na razie Marisso! - odkrzyknął wsiadając do limuzyny.
Zadzwoniłam dzwonkiem i cierpliwie czekałam aż ktoś mi otworzy. Światło w korytarzu się zapaliło a po chwili usłyszałam szczęk otwieranego zamka. Drzwi otworzyły się i ujrzałam przed sobą uśmiechniętą Lou.
- Marissa - powiedziała blondynka i zamknęła mnie w szczelnym uścisku. - Tak się za tobą stęskniłam, wchodź, mała.
Weszłyśmy razem do domu a następnie skierowałyśmy się do salonu. Przywitałam się z Tom'em. Z małą Lux niestety się nie widziałam gdyż było około dwudziestej trzeciej i zapewne już słodko spała.
- Jak podróż? - zapytał Tom gdy usiadłam na fotelu na przeciwko niego oraz jego żony.
- Długa ale przyjemna - odparłam z uśmiechem.
- Pewnie jesteś zmęczona. Przygotuję ci sypialnię a Tom zrobi ci gorącą czekoladą - zaproponowała ciocia i nie czekając na moją odpowiedź ruszyła do góry.
Uśmiechnęłam się do niej wdzięcznie i powędrowałam za mężczyzną do kuchni. Usiadłam przy wysepce kuchennej i przyglądałam się mojemu wujkowi podczas gdy on przygotowywał dla mnie ciepły napój. 
- One Direction podpisują jutro płyty w centrum handlowym. - Rzucił od niechcenia a ja zdziwiona spojrzałam na niego. - Jeśli nie wiesz jak się z nimi skontaktować to mam nadzieję że ci pomogłem - dodał i uśmiechnięty postawił przede mną kubek z parującym napojem.
- Pomogłeś i to bardzo - przytaknęłam i upiłam łyk.
Tom usiadł na przeciwko mnie i splótł swoje palce spoglądając na mnie.
- Co zamierzasz? - zapytał.
Westchnęłam.
- Nie wiem. Chcę po prostu z nim porozmawiać. Nie wybaczyłabym sobie gdybym z nim paru rzeczy nie wyjaśniła - powiedziałam stukając paznokciami w naczynie. 
- I co dalej?
- Nic. Wrócę do Nowego Jorku i jakoś ułożę sobie życie - rzekłam i zmusiłam się na sztuczny uśmiech mówiący 'Wszystko będzie w porządku'.
Tom pokiwał głową a w kuchni pojawiła się Lou.
- Przygotowałam ci pokój - oznajmiła siadając obok nas.
- Dzięki, Lou. Tom, tobie też. Pójdę już spać. Te strefy czasowe źle na mnie działają - powiedziałam rozbawiona i po pożegnaniu się z nimi całusami w policzek ruszyłam na górę po drodze zabierając moje walizki. 
Zauważyłam że drzwi do pokoju mojej małej kuzynki są lekko uchylone. Zaciekawiona weszłam do środka aby choć na chwilę zerknąć do łóżeczka. Dziewczynka spała z podkurczonymi nóżkami zajmując bardzo małą powierzchnię swojego łóżka. Uśmiechnęłam się na sam widok takiej pozycji. Przykryłam ją delikatnie różowym kocykiem po pocałowaniu ją delikatnie w policzek opuściłam pomieszczenie. 
Korytarzem doszłam do 'mojego' pokoju gdzie zostawiłam walizki po czym rzuciłam się na miękkie łóżko. 
Po obydwu jego stronach stoją dwie etażerki a na nich ustawione są lampki nocne, które akurat teraz były włączone. Nad łóżkiem wisi duży obraz. Obok jednej z etażerek stoi jakaś roślina. Dalej w ścianie wbudowana jest duża,  biała szafa. Podłoga wyłożona jest brązowymi panelami a pokój pomalowany jest na biało. Łóżko przyozdabiają różowe i brązowe poduszki. Obok drzwi na ścianie wisi plazma a pod nią stoi komoda. W rogu pokoju ustawione zostało potężne drewniane biurko, do którego przysunięte jest krzesło. Znajduje się tam także parę mniej istotnych rzeczy, których nie chcę mi się wymieniać. Tak czy siak, pokój naprawdę mi się podoba.
Leniwym krokiem skierowałam się do łazienki gdzie wzięłam szybki prysznic oraz wykonałam wieczorną toaletę. Przebrana w piżamę wskoczyłam pod kołdrę i niemalże momentalnie zasnęłam. Byłam naprawdę wykończona całym tym dniem. Miałam nadzieję że los będzie mi jutro sprzyjał. 

Obudziłam się około godziny jedenastej. Pełna pozytywnej energii zeszłam na dół. W kuchni przy stole siedziała już cała rodzina Atkin'ów. 
- Dzień dobry - powiedziałam radośnie witając się z nimi całusami w policzki. 
- Dzień dobry - odpowiedzieli równocześnie.
Usiadłam obok Lux, która z uśmiechem na ustach mi się przyglądała. 
Z buzi świeciły się jej dwa małe ząbki. Dziewczynka szczypnęła mnie lekko w rękę po czym zaśmiała się.
- Ej, a co to ma być? - zapytałam rozbawiona. - Tak nie wolno, Lux - rzekłam i zaczęłam łaskotać kuzynkę na co ona zareagowała niekontrolowanym śmiechem. 
- No już dziewczyny, dosyć - rzekła uśmiechnięta Lou i położyła przed nami jajecznicę i sok pomarańczowy. 
Po zjedzeniu śniadania udałam się na górę aby się ubrać. Dzisiejszego dnia pogoda nie rozpieszczała więc zdecydowałam się na bawełniany sweter, pod to szarą bokserkę, ciemne, jeansowe rurki, szarą torbę na pasku, tego samego koloru szal oraz beżowe buty emu. Na rękę założyłam parę bransoletek i stwierdziłam że to mi wystarczy jako dodatek. Makijaż ograniczyłam jedynie do błyszczyka oraz tuszu. Włosy splotłam w kłosa, który lekko opadał na moje lewe ramię. Zapakowałam do torby telefon, portfel i inne drobiazgi po czym ponownie zeszłam na dół. 
Z tego co się dowiedziałam od Tom'a One Direction mieli podpisywać płyty o godzinie dwunastej. Miałam więc jeszcze jakieś dziesięć minut. Wiedziałam jednak że lepiej jest wyjść wcześniej. 
Po otrzymaniu dokładnych instrukcji jak dojść do centrum handlowego wyszłam z domu. Droga zeszła mi szybko i już po paru minutach byłam w galerii. Bez problemu odszukałam miejsce, w którym chłopcy rozdawali autografy. Ustawiłam się w kolejce uprzednio wyciągając z torby płytę zespołu. Nie mogłam przecież tak po prostu do nich podejść; musiałam mieć jakiś pretekst. 
Pół godziny stania w kolejce dłużyło mi się niemiłosiernie. Lecz doszłam wreszcie do stołu, przy którym siedzieli wszyscy członkowie 1D. I stało się to, czego bałam się najbardziej. Harry był pierwszy. Automatycznie podpisywał płyty nie patrząc nawet na fanki. Położyłam krążek na stole a Harry nie unosząc nawet na mnie wzroku zapytał:
- Dla kogo podpisać?
Jego głos sprawił że po moich plecach przeszedł przyjemny dreszcz. Już dawno go nie czułam. Prawie zapomniałam ja to jest...
- Dla Marissy - odpowiedziałam cicho lustrując go wzrokiem. On jednak nadal miał opuszczony wzrok. 
- Ładnie imię - przyznał. - Znałem tylko jedną dziewczynę która je nosiła - dodał i wtedy uniósł na mnie swój wzrok. Nasze spojrzenia się spotkały a ja miałam wrażenie że cały świat stanął. Z jego twarzy zniknęła radość ustępując miejsca zdziwieniu. Nie wiedziałam czy mnie pamięta. Chciałam się jednak przekonać.
- Cześć Harry - rzekłam uśmiechając się lekko.

~*~
Tru, tu, tu, tuttu, tu, tu :D Powracam do was z kolejnym zadziwiającym rozdziałem :) Wybaczcie ze dopiero teraz go dodaję ale miałam tak zawalony tydzień, że szkoda gadać :\ W sumie mam jeszcze jutro i pojutrze coś do napisania ale spięłam się i napisałam. Jak dostanę słabą ocenę to to będzie Wasza wina XD Nie no żartuję, nie będzie tak źle ;D 
Co sądzicie? Spodziewaliście się czegoś takiego? ^^ Mam nadzieję że nie :D Starałam się Was zaskoczyć ale czy mi się udało to nie wiem :) Jak myślicie co się stanie w następnym rozdziale? :> Nie powiem Wam. Musicie trochę poczekać ;3 Tak gdzieś do weekendu bo szkoła nie pozwoli mi szybciej napisać nowej notki :\ 
Tak więc, życzę miłej lektury i liczę na Wasze komentarze :D
Mam ogromny zaszczyt ogłosić Wam że przekroczyliśmy magiczną liczbę 200 komentarzy :D  Dziękuję za każdą wyrażoną opinię, oby było ich coraz więcej! =]
Do napisania: Aga - @stylesplanetx xxx

P.S. - Wybaczcie że taki krótki ale musiałam tu przerwać xD

13 komentarzy:

  1. CZEMUUU PRZERWAŁAŚ NOO! SERCE MI PRZEZ CIEBIE PRAWIE STANĘŁO! :D :O Tyle emocji, a ty tutaj mi tak kończysz! Jak ja wyczekam do piątku? :P Ale zajebisty ten rozdział noo *.* Nareszcie ktoś umieścił jakiś rozdział, bo nie miałam przez tyle dni co czytać - dziękuję ci xxx

    Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejny! :))) xx

    OdpowiedzUsuń
  2. JAK MOGŁAŚ W TAKIM MOMENCIE PRZERWAĆ? .______________. I TAK CIĘ KOCHAM <3

    OdpowiedzUsuń
  3. ale jesteś zła! jak mogłas w takim momencie? :D PISZ SZYBKO :D

    OdpowiedzUsuń
  4. MEGA PISZ DALEJ! DODAJ RODZIAŁ JUTRO:D LUB DZIŚ XD

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny :) Bardzo mi się podoba xd DODAWAJ SZYBKO XD HEHE :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zakończyłaś w takim momencie?! Ugh... pozostaje mi wyczekiwać nowego. Ciekawe jak Harry zareaguje :p

    OdpowiedzUsuń
  7. Grr... w takim momencie ?! A w ogóle to jest super ! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. kocham cie! ale jak mogłaś w takim momencie? ;*** PISZ

    OdpowiedzUsuń
  9. NOMINOWAŁAM CIĘ DO LIBSTER ADWARD : 3 WIĘCEJ TUTAJ ---> http://one-direction-blog-belive-in-magic.blogspot.com/p/blog-page.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Awww *.* Kiedy nastepny rozdzial ?? Ten jest cudownyyyy :) Uwielbiam twoje opowiadania *.*

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowny :** Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. ten blog jest super!!! moja koleżanka Ola z TT mi go poleciła, bo mówiła ze fajny !! miała racje kocham to!

    OdpowiedzUsuń