Liczba wyświetleń

piątek, 16 listopada 2012

Rozdział 5 - 'Jesteś pierwszą osobą z którą rozmawia mi się tak dobrze'

Leżałam od kilku minut patrząc się tępo w sufit. Wspominałam wydarzenia z wczorajszego dnia. Na początku wydawało mi się ze ten dzień będzie jedną wielką katastrofą ale w miarę upływu czasu zdawałam sobie sprawę że jest on coraz lepszy. Z Chris'em rozmawiało mi się jakbyśmy znali się od lat a nie od paru dni. On mnie rozumiał a ja wiedziałam że mogę mu zaufać. Pierwszy raz miałam przyjaciela? Tak właśnie, miałam osobę przy której mogę być sobą i która mnie nie wyśmieje. To było wspaniałe uczucie.
Westchnęłam głośno dając upust mojemu zadowoleniu. Wysunęłam nogi spod kołdry i powoli wstałam. Otworzyłam powoli drzwi sypialni i wysunęłam się na korytarz. Usłyszałam śmiechy dochodzące z kuchni i tam właśnie się skierowałam. Wychyliłam głowę zza framugi i uśmiechnęłam się lekko widząc Chris'a. Obok niego przy stole siedziała kobieta. Miała ciemne włosy opadające lekko na ramiona i niebieskie oczy. Byłam pewna że to jego mama. Odziedziczył po niej urode. Po drugiej stronie stołu zauważyłam małą może roczną dziewczynkę. Jej kruczoczarne włosy były spięte różową spinką. Z buzi błyszczały dwa białe ząbki. Miała błękitne oczy pewnie często mylone z szarymi.
Chris zauważył że stoje w drzwiach i gestem ręki wskazał żebym podeszła. Niepewnie zrobiłam pierwsze kroki i chwilę potem znalazłam się obok chłopaka.
- Siadaj - powiedział i odsunął delikatnie krzesło.
Posłusznie zajęłam miejsce obok niego i uśmiechnęłam się do kobiety po mojej lewej stronie.
- Jak się spało? - zapytała miło mama mojego przyjaciela.
- Świetnie - odpowiedziałam a po chwili dodałam - Dziękuje za gościne.
- Och nie ma za co. To dla mnie przyjemność gośćić przyjaciółkę mojego syna - machnęła ręką kobieta.
Była kompletnym przeciwieństwem mojej mamy. Miała w sobie tą matczyną opiekę i delikatność której mojej mamie chyba brakowało. Jej oczy wypełnione były miłością a energia bijąca z niej powodowała że chciało się spędzać z nią jeszcze więcej czasu.
- Mamo... - rzekł Chris lekko się rumieniąc na wspomniane słowa swojej rodzicielki.
- No co? - zdziwiła sie pani Martinez chyba nie za bardzo wiedząc o co chodzi jej synowi.
- Nie nic - westchnął chłopak. - Marissa zjedz śniadanie. Pewnie jesteś głodna.
Uśmiechnęłam się do chłopaka i zaczęłam jeść nałożoną przez panią Martinez jajecznicę.

- Dziękuje za to że mogłam u ciebie zanocować - powiedziałam gdy znaleźliśmy się pod moim domem.
- Wiesz że nie musisz dziękować - powiedział lekko speszony chłopak.
- Chris, ja naprawdę jestem ci wdzięczna. Jesteś pierwszą osobą z którą rozmawia mi się tak dobrze.
- Nie przesadzaj.
- To szczera prawda. Wiesz... Miałam trudne dzieciństwo. Nie miałam przyjaciół i było mi dodatkowo ciężko. Wiem co mówię twierdząc że mogę ci zaufać. Jestem tego pewna - uśmiechnęłam się słabo do Chris'a i ruszyłam w stronę domu.
- Jak coś to dzwoń! - krzyknął za mną chłopak.
- Okej! Będę pamiętać - powiedziałam już jakby tylko do siebie.
Weszłam do domu a następnie skierowałam się do salonu. Zastałam tam Jeny. Sprzątała pozostałości po wczorajszej imprezie.
- Cześć Jeny - przywitałam się z nianią.
- Marissa, gdzie ty byłaś? - zapytała zaniepokojona kobieta zostawiając wszystko i podeszła do mnie.
- Zanocowałam u Chris'a. Nie chciałam wracać tutaj, na tą impreze.
- Ach... No tak. Ja ledwo tu wytrzymałam. Miałam szczęście że książki tłumiły ten hałas.
Wnioskując z jej wypowiedzi pewnie siedziała w bibliotece u góry.
- Pomogę ci - zaoferowałam zmieniając temat.
- Nie trzeba. Za chwilę będzie ekipa sprzątająca. Lepiej idź do rodziców. Są w ogrodzie.
Wyminęłam Jeny i otworzyłam drzwi tarasowe. Już miałam wyjść na zewnątrz gdy usłyszałam kawałek ich rozmowy. Wiem że nie wypada podsłuchiwać ale akurat ta konwersacja dotyczyła mnie.
- Elizabeth nie możemy wysłać jej do tego Londynu - powiedział tata.
Że co?! Jak to nie?! Opowiadałam im o tym całe lata a teraz nagle nie mogę?
- Wiem, ale to jej marzenie - próbowała mnie bronić mama.
- Będzie miała jeszcze sporo marzeń. Nic się nie stanie jeśli jednego nie uda jej się spełnić - odpowiedział.
Słucham?! Wyjazd do Londynu to moje największe marzenie innych nie mam.
Wyszłam na taras i stanęłam przed rodzicami.
- Dlaczego nie mogę lecieć do Londynu?! - zapytałam patrząc to na mame to na tate.
Oni tylko spojrzeli na siebie zdziwieni. Pewnie nie sądzili że coś usłyszę. Mama wstała i położyła mi rękę na ramieniu ale ja delikatnie ją zdjęłam.
- Marissa, kochanie to chyba nie jest najlepszy pomysł...
- Czemu? Skąd możecie wiedzieć co jest dla mnie dobre skoro przez prawie 15 lat mnie olewaliście?! Sama umiem o siebie zadbać - odpowiedziałam i skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Marissa nie pojedziesz do tego Londynu i koniec! - rzekł tata kategorycznie.
- Ale... - zaczęłam ale tata mi przerwał.
- Żadnego ale, nie jedziesz.
Poczułam że łzy napływają do moich oczu więc szybko weszłam do domu i wbiegłam po schodach prosto do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i wybuchnęłam głośnym płaczem. Teraz gdy wreszcie mogłam zacząć od nowa nie wolno mi. Byłam zła. Na cały świat. Nie miałam ochoty nikogo teraz widzieć a szczególnie rodziców. Chwyciłam do ręki telefon i wykręciłam numer Chris'a. Odebrał po dwóch sygnałach.
- Nie sądziłem że tak szybko się stęsknisz - zażartował chłopak.
- Chris - zaczęłam łamliwym głosem. - Możesz przyjechać do mnie?
- Zaraz będę - odpowiedział szybko a ja rozłączyłam się.
Byłam szczęśliwa że o nic nie pytał tylko po prostu zapewnił że przyjedzie. Za to go uwielbiałam.
Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Chciałam żeby te wszystkie negatywne emocje po prostu ze mnie spłynęły. Zawinęłam się ręcznikiem i po cichu wyszłam z łazienki. Poszłam do garderoby i zabrałam z niej zwykłe czarne leginsy i różnokolorowy sweter. Wróciłam do łazienki i szybko ubrałam rzeczy na siebie. Włosy związałam w warkocza opadającego swobodnie na prawe ramie.
Wróciłam do pokoju i ubrałam kapcie. Z dołu usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam po schodach prawie się zabijając ale dotarłam do drzwi. Otworzyłam je i stojącą w nich osobę złapałam za rękę. Równie szybko co w poprzednią stronę pobiegłam z Chris'em do mojego pokoju unikając rodziców. Zamknęłam drzwi na klucz i usiadłam na łóżku. Chłopak usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem.
- O co chodzi? - zapytał.
Westchnęłam, oparłam się głową o jego ramie i powiedziałam:
- Nie mogę jechać do Londynu.
- Dlaczego?
- Rodzice się nie zgadzają. Mówią że to nie jest najlepszy pomysł. Mam zostać w Nowym Jorku. Bez dyskusji.
- Wiem że to było twoje marzenie i to pewnie zabrzmi głupio ale cieszę się że zostajesz. Nie chciałbym żebyś wyjeżdżała.
Uśmiechnełam się słabo.
- Też nie chciałabym cię zostawiać. Tęskniłabym.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy ale w końcu powiedziałam:
- Obejrzymy jakiś film?
- Okej, co proponujesz? - zapytał.
- Ty coś wybierz a ja poproszę Jeny o przekąski.
Uchyliłam powoli drzwi i miałam szczęscie że Jeny akurat szła korytarzem.
- Jeny mogłabym poprosić cię o jakieś przekąski do oglądania filmów? Sama bym poszła ale nie chce trafić na rodziców.
- Dlaczego?
- Nie pozwolili mi jechać do Londynu. Nie chcę z nimi rozmawiać.
- Och, Marissa tak mi przykro - rzekła kobieta i przytuliła mnie.
- E tam, jakoś dam radę...
- Zaraz przyniosę te przekąski. Dla Chris'a też? - zapytała niania.
- Skąd wiesz że tu jest? - zapytałam.
- Widziałam jak w ekspresowym tempie biegłaś z nim do pokoju.
Zachichotałam. Moja niania faktycznie jest spostrzegawcza. Wróciłam do pokoju.
- Okej Mar wybrałem trzy filmy które chciałbym obejrzeć zdecyduj który okej? - zapytał Chris gdy tyko przekroczyłam próg pokoju.
- Mar? - zapytałam unosząc brwi do góry.
- No co? Musze mieć jakieś zdrobnienie twojego imienia takie tylko dla mnie - zaśmial sie chlopak.
Przewrocilam teatralnie oczami i ukucnelam obok szafki z filmami.
- Co tam masz?
- Hhmm... 'Igrzyska Śmierci', 'Projekt X' lub 'Giganci ze stali'.
Skrzywiłam się słyszac te tytuły. Nie miałam ochoty na żaden z tych filmów. Sięgnęłam do szuflady i wyciągnęłam z niej płyte.
- 'Narzeczony mimo woli'? - przeczytał tytuł Chris robiąc niewyraźną minę. - No okej - dodał.
- Super - pisnełam i wsunęłam plytę do odtwarzacza.
Usiedsliśmy przed lóżkiem i akurat w tym momencie Jeny weszła do pokoju z tacą pełną smakołyków.
- Dzieki Jeny. Jesteś kochana - powiedziałam do niani i zabrałam od niej tace.
Kobieta tylko pokreciła glową i wyszła z pokoju a ja odwróciłam się do telewizora.

Chris to naprawdę wspaniały chłopak. Potrafi rozśmieszyć mnie do bólu brzucha ale i pocieszyć gdy mam doła. Zazdroszczę jego przyszłej dziewczynie. Będzie miała z nim cudowne życie. Mam nadzieję że niedługo znajdzie swoją drugą połówkę.
Obejrzeliśmy film a potem po długich namowach Christopher'a zgodziłam się na 'Gigantów ze stali'. Muszę przyznać iż mimo nie chciałam oglądać tego filmu spodobał mi się. Cała ja. Najpierw mówię a potem myślę.
- Zagrasz coś? - zapytał Chris stojąc obok fortepiana.
Podeszłam do niego i przejechałam dłonią po klawiszach.
- Może być? - zapytałam szczerząc się.
Chłopak spojrzał na mnie spode łba a ja tylko przewróciłam oczami. Usiadłam przed fortepianem i rozciągnęłam palce. Długo nie grałam.
- Długo nie grałam - powtórzyłam na głos to co pomyślałam.
- Na pewno nie jest tak źle - zachęcił mnie Chris.
Westchnęłam i przewróciłam kartki zatrzymując się na 'Skyscraper' - Demi Lovato. Ponownie rozciągnęłam palce i zaczęłam grać. Powoli naciskałam każdy klawisz ale w miare czasu coraz pewniej przyciskałam je w dół. Dołączyłam również śpiew za namową Chris'a. Czułam że znowu mogę wszystko. Muzyka, granie, śpiew to wszystko dawało mi tyle szczęścia jak jeszcze nic. Byłam pewna że swoją przyszłość chce wiązać właśnie z tymi rzeczami.
Zagrałam ostatnie nuty i uśmiechnęłam się do siebie.
- Wow Marissa, to było nieziemskie - rzekł Chris.
- Dzięki...
- Powinnaś zgłosić się do jakiegoś show.
- No coś ty. Nigdy. - Powiedziałam ale w głębi duszy chciałam tego.
- Dlaczego?
Zamilkłam. Co miałam mu powiedzieć?
- Boję się - w końcu zdecydowałam się na tą opcje.
- Nie masz czego. Jesteś świetna.
- Może kiedyś nad tym pomyśle...
- Obiecujesz?
- Nie mogę ci tego obiecać - wstałam. - Bo nie jestem tego pewna. Nie nadaje się. Nie potrzebuje sławy.
- W sumie to już jesteś sławna. Twoje zwycięstwa w balecie nadal są powszechnie znane.
Zaśmiałam się.
- Coraz mniej. Z jednej strony cieszę się z tego ale z drugiej będę za tym tęsknić - rzekłam i przejechałam ręką po pucharze sprzed dwuch lat za zdobycie pierwszego miejsca w turnieju.
- To zrób coś żeby ludzie cię zapamiętali lub o tobie sobie przypomnieli.
- Ale co?
- Twój tata jest reżyserem. Może wkręci cię do jakiegoś filmu? Albo twoja mama. Jest przecież menagerką. Nie ma obecnie nikogo pod swoimi skrzydłami prawda?
Pokiwałam twierdząco głową.
- Niech zostanie twoją menagerką. Wybijesz się dzięki śpiewie.
To zadziwiające jak bujną ma ten chłopak wyobraźnie.
- Chris, to byłoby dziwne gdyby tak z dnia na dzień pojawiła się jakaś tam dziewczyna która myśli sobie że podbije świat.
- Nie jesteś 'jakąś tam dziewczyną' jesteś wspaniała. Jestem pewny że zrobisz wielką karierę.
Przyjaciel podszedł do mnie,złapał za ramiona i lekko potrząsnął.
- Musisz tylko w siebie uwierzyć.

Do dwudziestej drugiej Chris próbował mnie namawiać na spróbowanie wybicia się. Ale ja (chyba) tego nie potrzebowałam, nie chciałam. Nie było okazji nigdy żeby spróbować. Właściwie to nawet nad tym nie myślałam. Moja kariera baletnicy skończyła się prawdopodobnie bez powrotnie dwa lata temu. A ja przez ten czas nie próbowałam znaleźć innego sposobu na sławę bo najzwyczajniej w świecie nie było mi to potrzebne. Ale czy napewno? Czy w głębi duszy nie chciałam być znowu sławna?
Usiadłam przy biurku i wyciągnęłam z szuflady białą kartkę. Chwyciłam długopis i napisałam na niej... autograf. Mój autograf który jeszcze nie tak dawno rozdawałam tysiące razy. Pamiętałam go... Był taki sam. Wspomnienia wróciły. Jedne przyjemne, drugie troche mniej. Waga z wspomnieniami przechylała się to w jedną to w drugą stronę. Zaczęłam się mieszać. Nie wiedziałam których było mniej. Zgarnęłam kartkę i zgniotłam ją. Wrzuciłam do śmietnika mając nadzieję że te złe wspomnienia również znikną. Położyłam twarz w dłonie i w jednej chwili wszystkie gorsze myśli opanowały mój umysł. Tak jak jeszcze chwilę temu z całego serca chciałam powrócić na scene tak teraz od razu mi się odechciało. Te wszystkie treningi które wyczerpywały mnie do granic możliwości, ten sztuczny uśmiech i piruety od których kręciło mi się w głowie tygodniami. Te występy były istną torturą dla takiej nastolatki. Godzinami trenowałam, piłam tylko wode, jadłam jakieś przetworzone i w ogóle bez smaku potrawy bo przecież nie mogłam przytyć. Byłam wdzięczna losowi że gdy skończyłam 16 lat nie mogłam już brać udziału w zawodach dla juniorów. Jednak rodzice znaleźli dla mnie inną pasje - muzyke. Na szczęscie była to rzecz która sprawiała że się śmiałam i która sprawiała mi wiele radości. Od tamtej pory wiedziałam co chce robić w życiu. To może warto spróbować wrócić na scene? Nie wiem...

Następnego dnia czułam się lepiej. Nie miałam tej nieustannej wojny w mojej głowie. Mogłam sobie spokojnie pomyśleć nad tym czy chce 'reaktywować' moją karierę.
Wstałam z łóżka i poszłam do garderoby. Na dzisiejszy dzień postanowiłam wybrać klasyczne czarne rurki, beżową bluzkę ze znakiem pokoju zrobionym z cekinów i zwykłe czarne baletki. Całość przyozdobiłam zegarkiem z kryształami Swarovskiego oraz złotym naszyjnikiem z napisem 'believe'.
Zeszłam na dół. W kuchni była tylko Jeny. Miałam szczęście.
- Na co masz dziś ochotę? - zapytała niania nie odrywając się od mycia naczyń.
- Na nic, nie jestem głodna - wzruszyłam ramionami.
- Jak to?
- Wezmę sobie jabłko i wchodzę.
Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Zgarnęłam ze stołu owoc, wróciłam się do pokoju po torebke i wyszłam z domu.
Ruszyłam chodnikiem w stronę centrum. Droga nie dłużyła mi się. Wprost przeciwnie, minęła dość szybko.
Weszłam do centrum handlowego i stanęłam na środku. Rozejrzałam się wkoło a moją uwagę przykuł dość sporej wielkości plakat. Podeszłam bliżej i przyjrzałam się mu uważnie. Przedstawiał piątkę chłopaków. Wyglądali na szczęśliwych. W rękach trzymali mikrofony i obejmowali się po udanym koncercie. Bez trudu rozpoznałam One Direction. Jednak bardziej interesował mnie tekst zapisany na owym plakacie niż zdjęcie. Zespół miał właśnie nagrywać teledysk do 'Live While We're Young' i potrzebowali statystów. Nie to mnie najbardziej zdziwiło. Na samym dole plakatu widniał drukowany napis: REŻYSER - WILLIAM MCCLAIN. Zdziwiło mnie to. Mój tata reżyserował teledysk do piosenki najbardziej popularnego zespołu? Nie... To niemożliwe.

Odwróciłam się napięcie i ruszyłam do wyjścia. Zadzwoniłam po szofera a chwilę potem zobaczyłam na końcu ulicy znajomy samochód. Wsiadłam do środka i powiedziałam do kierowcy:
- Szybko do domu!
W ciągu pięciu minut dojechaliśmy na miejsce. Wyskoczyłam z auta i pędem pobiegłam do drzwi. Wpadłam z impetem do domu i odnalazłam tatę.
- Dlaczego nie powiedziałeś że reżyserujesz teledysk dla One Direction? - zapytałam na wstępie.
- Nie sądziłem że cię to interesuje - powiedział spokojnie tata.
- Jest to najpopularniejszy zespół na świecie za których członkami szaleje połowa dziewczyn na świecie a ty stwierdziłeś że mnie to nie interesuje? - zapytałam.
Tata westchnął.
- Dziś przyjadą wszystko uzgodnić. Może będą chcieli z tobą porozmawiać.
Miałam wrażenie że serce mi stanęło. Siedziałam na przeciwko ojca nie ruszając się a nawet nie mrugając. Nie byłam ich fanką no ale bez przesady, i tak się cieszyłam. Wstałam powoli i z taką samą miną poszłam do pokoju. Usiadłam na łóżku i sięgnęłam po laptopa. Zalogowałam się na twittera i weszłam w interreakcje. Od razu zobaczyłam pełno tweetów skierowanych w moją stronę wszystkie z taką samą zawartością.

@Marissa_McClain Twój tata będzie kręcił teledysk do 'LWWY'? :O

@Marissa_McClain Spotkasz chłopców? :D

@Marissa_McClain Zdobędziesz autografy? :) xx

@Marissa_McClain Zazdroszcze, mamy nadzieję że podzielisz się z nami zdjęciami ;3

Byłam zdziwiona. W ciągu tak krótkiego czasu w internecie szalała burza. Wszyscy prosili o załatwienie autografów, koncerty to tu, to tam, twitcamy i inne rzeczy. Nie wiedziałam czy na pewno ich zobacze a oni od razu chcieli wiadomości. Interreakcji było tyle że postanowiłam odpisać wszystkim w postaci jednego tweeta.

'Tak to prawda, mój tata będzie reżyserował teledysk do 'LWWY', prawdopodobnie dziś ich spotkam ale szczegółów nie znam. Będę Was informować, obiecuję :') x'

Od razu dostałam kolejną porcję wiadomości. Fanki pytały się dlaczego jestem taka spokojna, dlaczego nic nie wiem i tak dalej. Ale ja dopiero przed chwilą się dowiedziałam.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko tweetnęłam:

'To chyba oni :D xx'

Zamknęłam laptopa i zbiegłam na dół. Dopadłam do drzwi. Poprawiłam włosy i otworzyłam drzwi.

~*~
Hej, hej :D Piąteczka :D Co sądzicie? Długo rozmyślałam jakby to ładnie, zgrabnie napisać i wreszcie mi się udało. Z efektu końcowego jestem dość zadowolona ale do Was należy ocena końcowa :D Piszcie, proszę komentujcie. To dla mnie bardzo, bardzo ale to bardzo ważne :c Jestem wtedy o wiele szczęśliwsza i mam większego powera do pisania a mam nadzieję że chcecie dowiedzieć się co dalej :D
Mam też taką małą propozycje dla Was. Moja koleżanka wpadła na pomysł żeby pisać opowiadanie grupowe. Opowiadające o liceum z internatem a także o miłości, problemach i magii ^^ Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej i być może macie ochotę pisać lub czytać takowe opowiadanie zapraszam :D
Ja również jestem współautorką tego bloga. Piszę z perspektywy Quiennie Barnhard ;)
Pozdrawiam: Agata - @horalek4ever xx

9 komentarzy:

  1. Hej, Agatko.
    Rozdział cudny, jak zwykle. Jesteś genialna, nie rozumiem skąd ty bierzesz tą wenę. Masakra. Chciałabym być jak ty c:
    I dzięki za reklamę bloga.

    @MajaMichalska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty masz lepszą wenę ode mnie xD I się nie kłóć, nie wypada z siostrą xD Dzięki że przeczytałaś :D x

      Usuń
  2. Hejka!
    Dzisiaj z rana znalazłam Twojego bloga zupełnie przez przypadek. Z ciekawości postanowiłam przeczytać pierwszy rozdział no i mi się spodobał. Niestety nie miałam czasu go całego przeczytać, ale gdy tylko znalazłam wolny czas zaczęłam czytać. Pod poniższymi rozdziałami nie dawałam komentarzy, bo tak mi się to opowiadanie spodobało, że nie chciałam sobie przerywać w czytaniu :) Więc postaram to wszystko tutaj napisać:
    Bardzo, ale to bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie. Będę na pewno czytać ;) Marissa ma ciężko- rodzice dopiero teraz się nią zaczęli interesować, ale dobrze, że ma nianię i Christopera;p To też jakieś wsparcie. No i fajnie, że już w następnym rozdziale najprawdopodobniej pojawi się One Direction ;) Ciekawe w kim Marissa się zakocha... Stawiam na Hazzę, bo to on jest na zdjęciu;p
    Pozdrawiam
    Kocham<3
    I zapraszam;
    http://one-direction-opowiadanie-i-inne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się że Ci się spodobał a nawet jeszcze bardziej że będziesz stałą czytelniczką :D Nie sądziłam że komukolwiek spodobają się te wypociny a jednak :) xx

      Usuń
  3. omg! Cudowny! Kiedy dodasz kolejny? ;>

    OdpowiedzUsuń
  4. Super! Świetny! Czekam na kolejny! xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej informacji znajdziesz tu: http://givemelove1d.blogspot.com/ xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej informacji u mnie: http://you-slow-it-down.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń