Miałam na myśli oczywiście koncert One Direction, na który postanowiła mnie zabrać Lou. Nie chciałam jechać, jednak moja ciocia zdecydowała za mnie i chcąc, nie chcąc byłyśmy już w drodze na Arenę O2 w Londynie.
Okropnie bałam się kolejnego spotkania z Harry'm. A jak dowiedziałam się z internetu miała tam być także Taylor. Nie wiedziałam jak mam się zachowywać w jej towarzystwie. Podobno ona nadal uważała, że jej związek z Harry'm to prawda. Biedna dziewczyna.
- Oj Marissa, nie dramatyzuj - machnęła ręką Lou. - Nie będzie tak źle.
Westchnęłam.
- Taylor tam będzie - mruknęłam. - Jak ma nie być źle?
Blondynka zachichotała cicho.
- Jesteś aż tak zazdrosna? - zapytała, na co ja spojrzałam na nią zdziwiona.
- Ja? Zazdrosna? - odpowiedziałam jej pytaniem na pytanie.
Lou spojrzała na mnie z niedowierzaniem. Mój głos był chyba zbyt piskliwy żeby mógł brzmieć przekonująco.
- Wiem, że go kochasz, i wiem, że on kocha ciebie.
- Tak myślisz?
- Pewnie! Przez ten cały czas ja byłam, na każdym koncercie i na każdym wywiadzie. Widziałam jak cierpi. Jemu naprawdę nie było łatwo. A potem menagerowie znaleźli tą Taylor i sprawa się pogorszyła. Chłopak kompletnie się podłamał. Naprawdę ciężko mu było codziennie wdziewać maskę i udawać, że ją kocha, kiedy prawda była zupełnie inna. Chciałabym, żeby wreszcie był szczęśliwy. Marissa, daj mu to szczęście. Zasłużył na nie.
Szybko skierowałam wzrok na okno.
Byłam w stanie wybaczyć mu o każdej porze dnia i nocy. Kiedykolwiek. Pytanie tylko, czy on na to wybaczenie zasługiwał. Bałam się, że znowu mnie zrani, czego moje serce by nie wytrzymało. Miałam wrażenie, że dopiero co je posklejałam.
- Marissa, wysiadasz? - zapytała Lou.
Potrząsnęłam głową aby całkowicie powrócić na ziemię. Dopiero teraz zorientowałam się, że byliśmy już na miejscu.
- Tak, tak, już - wydukałam i wygramoliłam się z auta.
Jako, że moja ciocia miała zajęte ręce przez skrzyneczki z kosmetykami i innymi potrzebnymi narzędziami, to ja wzięłam Lux na ręce.
Dziewczynka uśmiechnęła się do mnie a jej oczy zabłysnęły.
We trzy powędrowałyśmy w stronę tylnego wejścia na Arenę. Weszłwszy przez duże drzwi - które były zresztą pilnowane przez parę ochroniarzy, którym pokazać musiałyśmy specjalne wejściówki aby nas wpuścili - znalazłyśmy się na długim korytarzu. Podążałam za blondynką. Minęłyśmy parę zakrętów, paru ludzi z ekipy i weszłyśmy przez jedne z drzwi.
Pomieszczeniem, w którym się znajdowałyśmy okazała się garderoba chłopców. Meblem, który jako pierwszy rzucił mi się w oczy była duża, czerwona, skórzana kanapa-rogówka wciśnięta w kąt pokoju. Po prawej stronie od wejścia stało pięć, białych toaletek, gdzie Lou rozłożyła swoje manatki. Po lewej stronie znajdował się spory i długi stół z jedzeniem. W pokoju zauważyłam również Play Station, duży telewizor, bilard, Twister'a, piłkarzyki i wiele innych rozrywek. Nad kanapą wisiało mnóstwo złotych i platynowych płyt. W równym stosiku obok szafki z telewizorem stały gry oraz płyty. Nie mogło zabraknąć oczywiście wieży stereo.
Przekroczyłam próg garderoby i od razu poczułam pod stopami puszysty dywan czarnego koloru. Idealnie współgrał z kolorem kanapy. Ściany były mocno ciemne przez co na niezbyt jasnym tle mocno wyróżniały się poszczególne meble.
Postawiłam Lux na podłodze a dziewczynka od razu pobiegła w stronę lewego konta, gdzie znajdowały się jej zabawki. Wcześniej ich nie zauważyłam.
W skupieniu przyglądałam się Lou, która wypakowywała na toaletki różnego rodzaju upiększacze.
- Czemu nie wchodzisz? - zapytała blondynka a ja zdałam sobie sprawę, że nadal stoję w drzwiach.
Trochę niepewnie weszłam do garderoby i powoli, jakby podłoże wyłożone było minami, podeszłam do cioci.
- Pomóc ci jakoś? - zapytałam cicho.
Nadal byłam ździebko zestresowana.
- Nie, nie. Poradzę sobie - rzekła uśmiechając się szeroko do mnie.
Chciała chyba jeszcze coś powiedzieć ale uniemożliwił jej to dźwięk przychodzącego sms-a. Wyjęła z kieszeni spodni telefon i chwilę czytała wiadomość tekstową. Na jej twarz wtargnął chytry uśmieszek ale zniknął szybciej niż się pojawił. Schowała aparat z powrotem i skierowała się do mnie:
- Chłopcy zaraz będą.
Moje serce przyśpieszyło a oczy szeroko się otworzyły. Ręce mi się pociły przez co, co chwilę musiałam wycierać je o moje czarne jeansy.
Wtedy wydarzyło się coś na co w głębi duszy miałam nadzieję. Lux oznajmiła, że chce coś zjeść.
- To ja się przejdę z nią do bufetu - rzekłam szybko.
Chwyciłam dziewczynkę za rękę i zanim Lou zdążyła cokolwiek powiedzieć wyszłam z nią z garderoby.
Ruszyłyśmy korytarzem a ja szepnęłam Lux na ucho:
- Masz świetne wyczucie czasu.
Posłałam jej pełen wdzięczności uśmiech a ona go odwzajemniła jakby taki właśnie miała zamiar.
Nie za bardzo orientowałam się jeśli chodzi o położenie bufetu, także krążyłyśmy od drzwi do drzwi poszukując naszego celu. Wreszcie zrezygnowana postanowiłam zapytać jednego z ochroniarzy o drogę. Po uzyskaniu odpowiedzi skierowałyśmy się we wskazanym kierunku.
- Na co masz ochotę? - zapytałam Lux i wzięłam ją na ręce żeby lepiej widziała zawartość stołu.
- Mmm, to! - powiedziała kuzynka i swoim małym paluszkiem wskazała żelki Haribo.
- Okay.
Włożyłam do plastikowego kubeczka garść słodyczy i razem z blondyneczką ruszyłyśmy w drogę powrotną.
Byłyśmy już na korytarzu, na którym są drzwi od garderoby (nie doszłybyśmy tam bez małej pomocy drogowskazów) gdy zza rogu wyłonili się chłopcy z One Direction. Było już za późno żeby się cofnąć. Zauważyli mnie. Zdezorientowani wpatrywali się we mnie próbując upewnić się, że to na serio ja i uśmiechnęli się gdy byli już pewni.
- Marissa! - krzyknął Louis i jako pierwszy uwięził mnie w żelaznym uścisku.
To samo czekało mnie ze strony Niall'a, Liam'a i Zayn'a. Harry nadal stał w tym samym miejscu, w którym zatrzymał się gdy mnie zobaczył. Chłopcy albo nie zauważyli jego dziwnego zachowania albo ich to nie interesowało bo zaczęli zadawać mi miliony pytań.
- Co ty tu robisz? Jak przyleciałaś? Tata się zgodził? A może uciekłaś? - pytał przejęty Nialler.
- Proszę cię, myślisz, że tata pozwoliłby mi lecieć do Anglii? Nic się od roku nie zmieniło - prychnęłam lekko się uśmiechając.
Chłopcy mi zawtórowali.
- A jak długo zostajesz? - zapytał Zayn.
- Wracam jutro niestety - mruknęłam lekko smutna. - Tato nic nie wie o tym, że tu jestem i niech tak zostanie.
- Sama przyleciałaś? - zadał kolejne pytanie Lou.
- Mmm... Nie, znaczy... tak jakby. Ugh, to długa historia, opowiem wam ją kiedy indziej - powiedziałam i szybko zmieniłam temat: - Słyszałam, że zaraz macie koncert.
Zespół szeroko się uśmiechnął i na szczęście nie poruszał przerwanego przeze mnie wątku.
- Tak, już nie możemy się doczekać. Dwa dni temu mieliśmy ostatni występ - rzekł Liam. - Trochę już zapomnieliśmy jak to jest.
Potraktowałam to jako żart i lekko się uśmiechnęłam. Nagle coś mi się przypomniało.
- Chłopcy, Lou pewnie na was czeka - powiedziałam.
- No tak, to chodźmy - odparł Niall i weszliśmy przez drzwi od garderoby.
- No nareszcie! - zawołała ucieszona stylistka. - Już myślałam, że zaginęliście w akcji.
Zespół usiadł na miejscach przy toaletkach a ich wyglądem zajęły się makijażystki i fryzjerki. Próbowałam nie zaprzątać sobie głowy zachowaniem Harry'ego i tym, że nie zamienił ze mną ani słowa było to chyba jednak nie mozliwe. A do tego jak na szpilkach czekałam gdy w drzwiach pojawi się jego 'dziewczyna'. Będę mogła po raz pierwszy zobaczyć ją na własne oczy. Wprost nie mogłam się doczekać.
~*~
Strasznie krótki ten rozdział ._. Przepraszam. Wiecie, mam pomysły i wenę ale gdy tylko usiądę do komputera nie potrafię skleić jednego dobrego zdania. Nie chcę psuć rozdziałów pisząc byle jak, tylko żeby było. Ale wiem, że jeśli nie będę pisać stracę czytelników, a tego nie chcę za nic w świecie (!) Nie wiem, postaram się poprawić. Pisać szybciej, ale i lepiej. Tak, żeby Was nie zawieść :) Mam nadzieję, że mi się to uda i już za kilka dni zobaczycie nową notkę :)
A tymczasem życzę Wam jeszcze raz Wesołego Alleluja! :)
Do napisania, Aga - @stylesplanetx xxx
Zachęcam do obejrzenia zwiastuna mojego nowego bloga. Jak na razie dopiero zwiastuna gdyż bloga jeszcze nie zaczynam ;) Może Wam się spodoba i będziecie mieli ochotę czytać moje nowe opowiadanie :D